-10% na całe zamówienie od 150 pln  KOD: APRIL10

Święta – „jak nie przytyć” za 3 … 2… 1…

Każdego roku na większości plotkarskich portali (i nie tylko!) pojawia się jedno pytanie – jak nie przytyć w święta. Zaczyna się gonitwa za najbardziej fit piernikiem, za najbardziej odtłuszczoną, gotowaną na parze rybą, za… w sumie za czym? Odmawianiem przy świątecznym stole, frustracją i świętami bez smaku. Nie o to chodzi, by wywoływać w sobie sztuczne poczucie winy, z powodu tego co się zjadło i wymuszać na sobie „tego zjeść nie mogę”. Święt
Święta – „jak nie przytyć” za 3 … 2… 1…
Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty
Spis treści

Święta – „jak nie przytyć” za 3 … 2… 1…

Każdego roku na większości plotkarskich portali (i nie tylko!) pojawia się jedno pytanie – jak nie przytyć w święta. Zaczyna się gonitwa za najbardziej fit piernikiem, za najbardziej odtłuszczoną, gotowaną na parze rybą, za… w sumie za czym? Odmawianiem przy świątecznym stole, frustracją i świętami bez smaku.
Nie o to chodzi, by wywoływać w sobie sztuczne poczucie winy, z powodu tego co się zjadło i wymuszać na sobie „tego zjeść nie mogę”. Święta to czas z rodziną, tradycyjnie przy stole zastawionym jedzeniem. To nie czas na wyliczenia kalorii, podział makroskładników i dokonywanie analiz ile przytyjemy. Co jest ważne? Umiar i zdrowe podejście do sprawy. Na sylwetkę pracujemy cały rok, kilka dni świąt nie zniweluje efektów – o ile święta spędzamy „z głową”.

Święta – „jak nie przytyć” za 3 … 2… 1…

O czym warto pamiętać?

1. W święta jak najbardziej można przytyć, jeżeli rzucamy się na jedzenie z nadzieją – że to przecież taki okres, że można, że w sumie to „się rozejdzie”… Nie rozejdzie. Nadmiar kalorii, niewydatkowany na aktywność i funkcje organizmu zamieni się w tkankę tłuszczową = jednakże co istotne – nadmiar ten, aby uzyskać ok 1kg więcej na wadze – musiałby wynieś ok 7000 kcal (jest to wartość przybliżona). Dlatego zjedzenie 3 pierogów więcej czy porcja sernika nie spowodują, że nagle w szybkim tempie zaczniemy tyć.

2. Większość tego co wskazuje waga to… woda. Plus treść pokarmowa zalegająca w trzewiach. Ważenie siebie zaraz po jedzeniu nie będzie dobrym pomysłem, a wartość jaką wówczas wskaże waga nie będzie realnie odzwierciedlać stanu rzeczy. Warto schować wagę, wrócić po świętach do „swojego” trybu życia – a zważyć się chociażby po 1 tygodniu.

3. Znajdując balans między świętami, a życiem po – nie kalkulować tego, co zjedzone. Cieszyć się chwilą, tym jaką radość sprawiliśmy babci po zjedzeniu jej przysmaku, tzw. wyluzować się – o to w tym wszystkim chodzi. A wracając na odpowiednie tory już po świętach, pamiętać o nawodnieniu (o tym pamiętać zawsze!), regularnych posiłkach, dosuplementowaniu omega 3 czy witaminy D i skorzystać z „pojedzonych” posiłków jako dodatkowe paliwo na treningach.

4. Co do nawodnienia, to jeden z nieodzownych elementów. Dla tych, którzy mają problem ze znalezieniu umiaru – picie przed posiłkiem również pomaga nie pochłaniać takich ilości jedzenia, na jakie niekoniecznie obiektywnie mamy ochotę. Odpowiednie nawodnienie wspomaga też walkę z nadmiernym zatrzymaniem wody w organizmie.

5. Tutaj tez warto wrzucić spacery i ruch w święta. Miło siedzi się w gronie najbliższych, ale uskutecznianie ruchu po sytym posiłku będzie dobrą opcją. Zarówno dla ciała jak i ogólnego samopoczucia. To też dobra opcja na oderwanie się od suto zastawionego stołu i odejście myślami od jedzenia.

6. Im więcej jedzenia na stole, tym więcej zjemy. Im więcej różnorodnych potraw, tym więcej będziemy próbować. Jeżeli jesteśmy organizatorami kolacji czy świąt, warto wziąć pod uwagę ile osób pojawi się na wieczerzy i ile wymagane jest jedzenia czy przekąsek. Ponadto warto nałożyć na talerz raz i nie dokładać drugi, trzeci…piąty. Wówczas nie oceniamy relatywnie ile zjedliśmy, a wysokokalorycznymi przekąskami można szybko przekroczyć zdrowe normy.

7. Moja złota zasada? Jeżeli na coś nie mam ochoty – nie jem. Nie marnuje kalorii na żywnośc, która nie zwala mnie z nóg (kolokwialnie). Próbowanie, bo może coś zasmakuje, a może po prostu wezmę bo jest na stole? – nie jest dobrym ruchem. Zaspokojenie głodu psychicznego – czyli uczucia, które wskazuje konkretnie na co mam ochotę, na co czekałam aż do teraz by pozwolić sobie w tzw. nadmiarze (czyli zjedzenie np. 2 kawałków sernika i makowca – a nie tylko jednego na 2-3 tygodnie jak pozwalam sobie w okresie utrzymania względnie poprawnej sylwetki) – sprawdza się u mnie najlepiej i polecam zastosować niniejszą zasadę i u siebie.

8. W święta pojawiają się takie przysmaki, jakich nie mamy na co dzień. Co jest istotne? Cieszenie się kęsami, delektowanie się jedzeniem. Skupienie na tym, co właśnie jemy. Jaki ma smak, konsystencje, co sprawia, że tak bardzo Nam smakuje itp. Jedzenie w pośpiechu i jedzenie w sposób łakomy powoduje, że zjadamy więcej. A tego chcemy jednak uniknąć.

9. Nie ma posiłków i potraw zakazanych. Pamiętajmy, że to nie jedzenie – a jego ilość, wpływa na efekty „po”. Jak mawiał Paracelsus – „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. I jest to jedno z tych powiedzeń, które nie tylko w okresie świąt znajduje swoje zastosowanie.

Co najbardziej istotne – są to po prostu i aż święta. Czas z najbliższymi – nie czas na liczenie kalorii (o ile nie jesteśmy zawodowcami, nie przygotowujemy się do zawodów lub posiadamy nakaz/zastrzeżenia zdrowotne do spożywania określonych posiłków czy porcji jedzenia). Wszelkie narzucane restrykcje, tworzenie „ciśnienia” i presji na sobie (co często tez odbija się na najbliższych) i wprowadzanie negatywnych emocji w postaci frustracji nie sprzyja promowaniu zdrowych nawyków żywienia i zdrowia psychicznego. Takim tropem bardzo łatwo jest zepsuć dobre relacje z jedzeniem i/lub zyskać problem w postaci nieprawidłowego postrzegania „zdrowego stylu życia”. Istotne jest zachować umiar, balans, poruszać się chociażby na spacerze z rodziną i cieszyć się chwilą. Im mniej myśli o jedzeniu, porcjach i korbowaniu czy przytyjemy bardziej o dania X czy Y – tym mniej niepotrzebnej presji wokoło tematu „jak nie przytyć przez święta?”. P.S. Nie ma takich „kilogramów”, których nie da się zrzucić

Przygodę ze sportem zaczęła od najmłodszych lat w sekcji lekkiej atletyki i sportów grupowych (siatkówka). Zasilała sekcje lekkoatletyczne (krótkie dystanse, sztafeta) od szkoły podstawowej aż po okres studiów (Zawisza Bydgoszcz). W międzyczasie poświęcała czas Kobiecej Drużynie Pożarniczej (Kruszwica), przez kilka lat startując w zawodach strażackich (zawsze "na tarczy") oraz taniec nowoczesny i towarzyski. Już na studiach rozpoczęła zaznajamianie się ze sportami siłowymi w lokalnej fordońskiej siłowni. Przygoda ta trwa od grudnia 2015 aż do dzisiaj. Była zawodniczką PZKFiTS kategorii bikini fitness od 2017 do 2018 roku. Finalistka zawodów sportowych (m.in. Mistrzostwa Pomorza i Kujaw, Puchar Bałtyku, Ogólnopolskie Zawody w Kulturystyce i Fitness, Mistrzostwa Polski ) - zawsze w obrębie podium. Idąc drogą samokształcenia i rozwoju merytorycznego, w 2019 r. ukończyła certyfikowany kurs trenera personalnego i instruktora siłowni, rozpoczynając walkę z podopiecznymi "o lepszych siebie" jako trener i doradca żywieniowy. Jest stałą bywalczynią siłowni STEP ONE Bydgoszcz. Od 2018 roku #teambodypak. Prywatnie - magister inżynier Wydziału Budownictwa i urzędnik administracji publicznej w zakresie dróg. Prócz siłowni (która zajmuje lwią część jej życia), czas poświęca na poszerzanie wiedzy z zakresu dietetyki, gotowania, udoskonalania przepisów, układaniu planów żywieniowych oraz... puzzli. :) Nie wyklucza powrotu na scenę PZKFiTS.

Zostaw opinię